CZAS BOBU NASTAŁ. Wykorzystajmy więc te chwile i raczmy się nim, bo warto. Można z niego zrobić puree, dodawać do sałatek, zup, leczo, albo zjeść sam z dodatkiem przypraw lub bez. Zawiera dużą ilość wartościowego błonnika (ważne dla odchudzających się), białka, węglowodanów, witamin z grupy B i składników mineralnych. Bób jest również źródłem witaminy C. Jest pyszny i sycący. Warto więc włączyć go do diety. A wystarczy łyżka ugotowanych ziaren bobu, aby każdy posiłek nabrał dodatkowych walorów.
Bób pamięta najstarsze cywilizacje. W starożytnej Grecji królował na stołach i był uznawany za źródło życia. Bardzo popularny był w kuchni starożytnego Egiptu (podobno budowniczowie piramid codziennie dostawali bób i był on stałym, Rzymu, ale również Chin. Bób należy do warzyw strączkowych i sezon na niego przypada latem. Można się cieszyć nim przez około dwa miesiące. Najwięcej upraw bobu znajduje się w basenie Morza Śródziemnego, na Bliskim Wschodzie i w Centralnej Azji. Włosi mają nawet swojego świętego, patrona od bobu – jest nim św. Józef. Przydzielono mu ten tytuł zaraz po wielkiej suszy na Sycylii, podczas której tylko bób przetrwał, dzięki czemu ludność miała się czym żywić.
Do tej pory ołtarze ze św. Józefem przystraja się ziarnami bobu, aby oddać świętemu cześć. Racząc się tym pysznym warzywem pamiętajmy, że w skórce jest najwięcej wartości odżywczych. I mimo że najbardziej smakuje mi bób prosto z wody, to polecam również bób duszony na oliwie z czosnkiem i odrobiną tymianku. Smacznego.